15
Dzisiaj ja. Bo dzis, pomimo ze w tak smutnych okolicznosciach, chcialabym oznajmic wszystkim, wszem i wobec ze mija nasza 15 rocznica z Dejwem. Tak tak, poznalismy sie dokladnie 11 kwietnia 1995 r na meczu koszykowki. Roznie bylo przez te 15 lat, ale gdyby ktos spytal, bez wahania odpowiedzialabym ze nie spotkalam drugiego takiego czlowieka. Bezinteresowny, opiekunczy, cieply, niepowtarzalny. To tylko kilka cech, a najgorsza cecha jest to ze ulotny. Nie bede tu wskazywac palcem ani wywolywac do tablicy winowajcow, bo to nie o to tu chodzi.
Zastanawialam sie co by tu przytoczyc za songa, zebys sobie dobrze przypomnial. Kayleigh bylo juz z tysiac razy. Moze wiec nasz pierwszy koncert? Nasze The Cure w Warszawie w pazdzierniku 95. Potem chodzilismy po scianach bo pod takim wrazeniem bylismy wystepu. Pamietam tez jak tego paskudnego jesiennego dnia w parku siedzielismy i wspominalismy ten koncert. Ja powiedzialam ze mnie sie najbardziej podobala piosenka z jakimis zdjeciami, cos tam pictures czy cos takiego. Wtedy, Dejw, zaznaczam ze pietnastolatek opowiedzial mi cudowna historie zlamanego serca Roberta Smitha i calej tej goryczy , wraz z objasnieniem prawie calego tekstu. Od tamtego czasu trwa moja choroba na jego interpretacje utworow, cokolwiek uslysze, dzwonie lub pisze by mi to zinterpretowal. I dzis wlasnie ta piosenka, dalece odbiega to tlumaczenie od tamtego z lawki z parku. Jest piekniejsze, dojrzale, ubrane w metafory i duzo lepsze zwroty. Uslyszalam je podczas jednej z autorskich audycji w poprzedniej rozglosni, chyba w grudniu ub.r. Mam nadzieje ze sie nie pogniewasz ze je tu zamieszczam (chociaz wiem ze pewnie tak bedzie). Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy :*
Tak długo szukałem obrazów Ciebie, że o mały włos uwierzylem, że naprawde istnieją...
Tak długo żyłem z moimi wyobrażeniami Ciebie, że o mały włos uwierzyłem, że te obrazy Ciebie w mojej głowie są jedyną rzeczą jaką moge odczuwać...
Pamiętam, Ciebie stojącą cichutko, skąpaną w deszczu, jak moje serce rwało do Ciebie, do Twojej bliskości...
Całowaliśmy się... a niebo spadało na Nas całą swoją siłą...
Tuliłem Cię tak bardzo mocno, że odczuwaliśmy razem Twój strach...
Te wspomnienia, jak wieczorami podczas spacerów biegałas miękko przez mrok... Byłas mi jaśniejsza niż śnieg... Płakałaś, płakałas bez przyczyny, lecz w końcu znalazłaś w sobie odwagę by mi o tym opowiedziec...
Pamiętam jak padałaś płacząc w moje ramiona, powodując zamieranie mojego serca, potrafiłaś być tak lodowato zimna lub na przemian delikatna, ale zawsze taka zagubiona...
Pamiętam dokładnie jaka byłaś...
Byłaś jak anioły, byłas kimś o wiele więcej niż wszystko, i pamiętam ten ostatni raz, gdy przytuliłem Cię tak mocno, Ty przeleciałaś mi przez palce...a kiedy otworzyłem oczy, Ciebie już nie było...
Możliwe, że gdybym lepiej dobrał słowa, być może zatrzymałbym Twoje serce przy mnie...
Możliwe, że gdybym był z Tobą zawsze szczery Twoje obrazy nie byłyby stłuczone...
Tak długo i czesto do nich wracam, ale ciągle nie mam Twojego serca...
Ciągle szukam odpowiedzi, jednak zawsze kończy się to zniszczonym obrazem Ciebie...
Na tym świecie nie ma nic, czego mógłbym pragnąć kiedykolwiek bardziej niż to by zdobyć Twoje serce.
Nie ma też nic na tym świecie czego pragnąłbym mniej, niż ciągle tłuc Twoje obrazy w mojej głowie...
T.
Dodaj komentarz