Aż...
Aż żal przykrywać poprzedni wpis, ale to blog muzyczny i wszystkie ciekawostki winniśmy tu zamieszczać. Wczoraj podczas mojej autorskiej audycji z albumem Nostalgia grupy Satellite strasznie ale to strasznie zdziwiło mnie ilu to ludzi usłyszało ten materiał po raz pierwszy. Proszono o "replaye" o tłumaczenia i takie tam. Tłumaczyć się nie ważę gdyż mógłbym podpaść głównemu tekściarzowi Satellite i Collage zatem wrzuce coś od siebie i obiecuje że audycja się powtórzy, z tekściarzem przy mikrofonie :)
Oto recenzja tego albumu (z jednego z najbardziej szanowanych portali artrock.pl):
Ocena: 9 Absolutnie wspaniały i porywający album.
Roman Walczak< lp.kcortra@nam-or > kazclaW namoR(Recenzent) Nowa płyta Satellite… Ten termin może już chyba mówić sam za siebie. Od 2003 roku i albumu „A Street Between Sunrise And Sunset” Wojtek Szadkowski uraczył nas trzema pięknymi płytami i wyrobił już swojemu projektowi rangę jednego z najważniejszych w świecie rocka progresywnego (zostawmy już ten przedrostek „neo” w spokoju!). Czwarty album Satellite, „Nostalgia”, tylko utwierdza w przekonaniu, że zespół jest nadal godny wszystkich pochwał i potwierdza swoją klasę.
Ciężko mi jednak wychodzą jakieś porównania „Nostalgii” do jej poprzedniczek i czegokolwiek. Z jednej strony jest to kolejna płyta bardzo w stylu Satellite, z drugiej zaś czuć olbrzymie różnice, które (zgodnie z zapowiedziami) wiele razy zaskakują podczas słuchania. Zresztą… kiedy ten zespół był przewidywalny? Tym razem jednak naprawdę nie lada wyczynem jest wyczuć gdzie potoczą się dalej utwory, a muzyka wydaje się wręcz momentami utrzymywać słuchacza w napięciu.
MUZYKA
Jak na Satellite zaczyna się bardzo nietypowo, bo bez żadnego wprowadzenia, budowania klimatu, tylko od razu z grubej rury i to jednym z najlepszych utworów w historii zespołu. „Every Desert Got It’s Ocean” to z jednej strony trochę staroświeckie dźwięki klawiszy, w które przeplatają się: akustyczne wyciszenie, nowocześnie brzmiące tła i rozlewane na nich dźwięki… Jakby chcieli wszystko, co potrafią zamknąć w jednym utworze. Pędzi jak szalone i mogłoby tak w nieskończoność. No i warto wspomnieć o tekście pisanym w książeczce celowo bez narcystycznej zasady języka angielskiego, że tylko „I” piszemy z dużej:-)
It’s only Here and You and I
So let’s dive into the morning sun
„Repaint The Sky” z początku może się wydawać utworem przeznaczonym na płytę Strawberry Fields, ale to tylko wrażenie, gdyż muzyka zaraz znów powędruje gdzieś, gdzie byśmy się nie spodziewali. Kolejne cudo! Tak jest praktycznie z każdym utworem – zaczyna się nie tak jak można było przewidzieć, prowadzony jest gdzie indziej. Przy tym bez przekombinowania, z wyczuciem. Nie będę dalej opisywał wszystkich utworów po kolei. Nie chcę nikomu zabierać przyjemności zastanawiania się co będzie dalej, ani dręczyć siebie beznadziejnym staraniem opisania emocji. Bo jednak jest to płyta pełna ekspresji i ciężko ją wyrazić w słowach. Jeżeli mielibyśmy szukać czegoś, co zostało po Collage w Satellite, to typowałbym zdecydowanie siłę emocji i wyrazu.
ZMIANY
Jak już mówiłem – tym razem jest trochę inaczej. Muzyka Satellite poszła do przodu… w pewnym sensie cofając się w tył. Nie zrozumcie mnie źle. Z jednej strony zespól wciąż prezentuje bardzo nowoczesne podejście, z drugiej jednak staroświeckie, umiejętnie wplecione motywy. Utwory niby długie, skomplikowane, progresywne, a często z lekkością i urokiem prościutkich utworków. Tak! Tym razem muzyką Satellite rządzą przeciwności i pogodzić je w tak umiejętny sposób to musiał być nie lada wyczyn. Z początku pojawiały się w moim mózgu myśli w stylu… „Można było to jednak zrobić lepiej, co? Coś tu nie gra.”. Po drugim przesłuchaniu nie miałem jednak wątpliwości – tu naprawdę wszystko ze sobą się klei. Może też byłem przytłoczony tym wszystkim i troszkę zaszokowany, bo dzieje się tu co niemiara. Tych smaczków jest tyle, że jeszcze będę je wychwytywał tygodniami chyba:)
MELODIA
Również reklama „Nostalgii” jako bardziej melodyjnej okazała się nie być chwytem marketingowym. Tak melodyjnie nie było chyba od czasu debiutu. Jeszcze niedawno, na „Into The Night”, wydawało się, że Satellie brnie w stronę dużo ostrzejszych dźwięków (choćby w „Heaven Can Wait”). Tym razem jednak Wojtek postawił na klimat i melodię. Znów dominują klawisze, gitarowe sola i muzyczne pejzaże (jak nazwa wskazuje bardzo nostalgiczne). Nie powiedziałbym jednak, żeby „Nostalgia” była mroczna… To ciągle muzyka niosąca mnóstwo pozytywnej energii. Choć trochę mroku niesie ze sobą sama końcówka albumu - „Am I Losing Touch?” (właśnie… kolejna perełka!) i ostatnie „Is It Over” pozostawiające nas z pytaniami bez odpowiedzi, w niemożliwej do zniesienia niepewności.
BONUSY
Omówię jeszcze tylko oddzielnie utwory bonusowe, o których nie sposób nie wspomnieć, gdyż są niesamowite. Naprawdę warto dla nich zaopatrzyć się w wersję digipackową krążka. „The Colour Of The Rain” jest świetne - takie kojące, ze świetną gitarą na początku. Trudno mi to określić, ale ten kawałek wywołuje u mnie jakieś uczucia nie do opisania. No i te dźwięki syntezatora niczym żywcem wyjęte z „Welcome To The Machine” Pink Floyd! Majstersztyk. Drugi bonusik, pt. Relaxed”… i znów brak mi słów. Satellite ze strony, jakiej nigdy nie poznaliśmy. Kosmos, bajka… czyżbym znowu czuł tu „Wish You Were Here” i Tangerine Dream?:) Krótkie, ale i tak zabiera w inne światy…
Tak jak cała płyta zresztą! Muzycznie jest to chyba najciekawsze dzieło Satellite. Znakomite kompozycje, teksty… A wykonanie? Robert Amirian rzeczywiście, jak napisał w książeczce, dał z siebie wszystko. Kolejny raz pełen uczucia, zdający się żyć tymi utworami. A Wojtek, Sarhan, Krzyś i Jarek również nie schodzą z pewnego poziomu,. Nic dodać, nic ująć.
Dobra! Dość tego! Koniec porównań! Koniec analiz! Koniec wymądrzania się! Nie będę zanudzał i myślał na siłę, co tu jeszcze napisać. Przecież wszystko sprowadza się do tego, że albo muzyka się podoba, albo nie. I nie są potrzebne do tego powody. A słowa, porównania, oceny… To wszystko marność. W końcu… Czy muzyka zasługuje na takie suche, nic nie znaczące słowa? No i co one mogą znaczyć w obliczu takiej płyty, jak „Nostalgia”? Bo, proszę państwa, tę muzykę się przeżywa, a nie słucha! Dlatego nie chcę też już siedzieć dłużej nad tą wirtualną kartką papieru i stukać w tę klawiaturę, tylko po prostu delektować się muzyką.
Bezmiar ekspresji, emocji i piękna.
Polecam!
I jeden z moich ulubionych - Over Horizon
P.
Dodaj komentarz