Clannad
Zaczęło się w niedzielę... na VH1 puścili kawałek który zaczyna się tymi charakterystycznymi trzema nutami na klawiszach... potem te dwa akustyki i Marie Brennan (siostra Enyi, przypominam) śpiewa "Robin...the hooded man" (pamiętam jak z pewnym łysym kolegą wygrałem wówczas kupę kasy zakładając się o ten utwór, prawda Macieju walijski?). Twierdził On, iż Marie śpiewa tam: Robin, tada da dam. Ale do rzeczy. Rzuciłem się do swoich płyt szperając w poszukiwaniu ciśniętej w kąt dyskografii Clannad. Po godzinie wpadła mi w koncu w ręce. 3 dni zajeło mi przesłuchanie 19 albumów i przypomnienie sobie ich specyfiki grania (chociażby "In a lifetime" wespół z Bono). Od razu też zacząłem zasysać "Robin of Sherwood" bo jak i muzyka przywołała wspomnienia, to serial tym bardziej. 9 giga a więc ze dwa dni, dziś już mam i szpanuję :) bo przecież wielu z Was by chciało obejrzeć przygody Jego, Marian, Much'a, Nasir'a, Tuck'a, Scarlet Will'a i Little John'a (wkurwia mnie już 7-dniowe czekanie na nowego prizonbrejka). A piosenki dla przypomnienia sobie posłuchajcie... (POBIERZ)
Dodaj komentarz