Dwie @
Od pewnego czasu odwiedzam bliską mi osobę z rodziny w szpitalu. Z racji iż lekarz zalecił Mu obniżenie ilości spożywanych owoców, niestety byłem zmuszony większą część cytrusów i temu podobnych zabrać ze sobą. To tyle jeśli chodzi o wizytę...
W szpitalu spotkałem się ze swoją rodzicielką więc powzięliśmy pomysł wspólnego powrotu do domów. Na krańcówce wsiedliśmy do tramwaju. Wsiadając kątem oka dostrzegłem w końcu wagonu dwie człekokształtne postaci. Na moje oko musiały ząbkować bo ciągle pokrzykiwały coś do siebie, a i uzębienia niekompletnego nie sposób było nie zauważyć. Ruszyliśmy. Matka skwapliwie skasowała odpowiednią porcję biletów i zaczęliśmy rozmowę. Po ujechaniu jednego przystanka usłyszałem chrobot pazurów o podłogę tramwaju. Odwróciłem głowę i zobaczyłem jak jeden z orangutanów wlokąć łapy po podłodze jął zbliżać się w naszym kierunku. Miał przyklejoną plakietkę SOLD S.A sp. z oo. Szybko wpadłem na to, że skoro "sold" to pewnie sprzedany i jeszcze to zoo. Nic tylko rezydent z ogrodu przy Konstantynowskiej. Ale przez ten czas już był przy mnie...
- "BILETY" - huknął o smaku serowo-cebulowym.
Drugi trzymał się drążka i głupawo uśmiechał...
Macierz natychmiast pokazała bilety, natomiast ja zatopiłem ręke w plecaku w poszukiwaniu biletu miesięcznego. Wtedy natrafiłem na dziwny kształt i w mojej głowie zatliła się myśl o tyle fajna co głupia :) . Wyszarpnąłem przedmiot z plecaka i wręczyłem oddanego mi przez ojca w szpitalu ... banana...
Nie skumał...
pozdrawiam.
Dodaj komentarz