Piękna i takie tam...
Urodziła się w 1980 roku i już wtedy zachwyciła sobą świat. Do dziś wg wielu specjalistów (plus ja - żaden specjalista) uważamy ją za najpiękniejszy event jaki mógł się w tamtych czasach zrodzić. O czym mowa - dziecko Floydów, które chyba jako pierwsze pokazało (przynajmniej mnie) że melodia, genialne piekne solo, a przede wszystkim ten wokal Gilmour'a wytyczą nową ścieżkę w historii kapeli. Uznana za najlepszą solówkę gitarową ubiegłego wieku, wielokrotnie pieści moje uszy, ale co najważniejsze od 1999r gdy ją pierwszy raz ujrzałem, oczy. Londyńskie wykonanie z 1994r to śmiało mogę powiedzieć że najpiękniejszy fragment koncertu jaki widziałem. Staramy się widywać tak często jak tylko możemy i poświęcać sobie wtedy w pełni nasz czas. Tak jak dziś - znowu przeżyliśmy kilka pięknych momentów dzięki którym serce zawsze mocniej mi bije. Jest najpiękniejsza i za każdym razem gdy widzę to na nowo się zakochuje (mówie o teledysku, bo piosenka to The Cure oczywiscie). Zjawiskowa, cudna, patrząc na nią człowiek zapada w "nibysen" i tylko kiedy dobiegnie końca trzeba wrócic do rzeczywistości... i żyć dalej.
Comfortably Numb
PS Warto wytrwać do końca... nie przerywać ;-)
Ale Dejw, w Gdańsku też dał rade no nie? :)
Dodaj komentarz