Poręcz...
Matula dostała wezwanie na policję. W charakterze świadka. Sąsiedzi rozrabiają. Udałem się z Nią na komisariat nr 1 przy ulicy Kościuszki. Wewnątrz instytucja owa wygląda jak z dobrego filmu retro ale mniejsza... Wybrawszy numer wewnętrzny zadzwoniliśmy po "panią od przesłuchań", która zeszła i wstukawszy 25-cio cyfrowy kod na klawiaturze otworzyła furtkę na 1 piętro. Mnie nie wpuszczono bo ja gówno o tych sąsiadach wiedziałem. Przesłuchanie jak to przesłuchanie myślałem że potrwa niedługo bo matula o niewiele więcej od gówna o Nich wiedziała. Trwało tylko kurwa 80 minut. Czekałem, czekałem, krzesła pozajmowane... w końcu oparłem dupe na poręczy. Po paru minutach otwierają się drzwi i wchodzi stado stróżów prawa. Jedna stróżynka. Faaajna była, musze przyznać. Podeszła do okienka, zaszpanowała umiejętnościa otwierania furtki, podpisywania papierów i wyszła. Zatrzymała się obok mnie i patrzy jak kiwam nogami na poręczy. Pada zdanie..:
Pani: Niech pan nie siada na poręczy bo bede musiała Pana zastrzelić. (kokieteryjnie...chyba...)
Ja: Od razu zastrzelić? To już pałek nie używacie?
Pani: Ja nie mam pałki... (kokieteryjnie... chyba...)
Ja: No ja się domyślam pani władzo...
Pani: Mam za to gaz...
Ja: Ja też mam...
Pani: Krótkofalówkę...
Ja: A ja telefon... jak bede miał coś czego pani nie ma to daruje mi pani życie?
Pani: Zgoda
Ja: Ma pani klucze od mojego mieszkania?
Pani: Jest pan wolny...
Dodaj komentarz