Powrót...
Facet wyszedł z biura i rozejrzał się po ulicy. Gesty śnieg zdążył pokryć już prawie cały jego ubiór gdy uznał, że ogarnął wzrokiem wszystko. Wciągnął głeboko powietrze, strzepnął śnieg z butów, poprawił czapke i ruszył w kierunku przystanku. W podziemiach wrzucił jak zwykle 70 groszy będące resztą z monety dwuzłotowej jaką wydał na kawę z dwiema praktykantkami godzine temu. Miłe dziewczyny, troche w złym miejscu, ale miłe - pomyslał i ruszył dalej. Pieniądze te wrzucił zaznajomionemu grajkowi rezydującemu w podziemiach, który tylko słysząc dźwięk monet i widząc twarz mężczyzny zaintonował "Fragile" Sting'a. Wiedział, że facet się usmiechnie. Zawsze wie i zawsze gra "Fragile" za marne 70 groszy. Ale taki chyba mają układ.
Mężczyzna kiwnał ręką muzykowi i wszedł na schody prowadzące na przystanek. Widząc tramwaj przyspieszył próbując dogonić uciekający pojazd. Potknął się i upadł na prawe kolano brocząc krwią płynącą z ust śnieg przed sobą. Palący ogień w piersi nie pozwalał mu wstać więc zrobił jedyną rzecz jaką mógł i gołą ręką zmieszał krew ze śniegiem pod sobą. Spojrzał po ludziach. Jedni wsiadali, drudzy go mijali, nie wzbudził zainteresowania. I dobrze. Zaraz wstanie i ruszy do domu, jak co dzien. Odczekał tylko aż ogień prygasł nieco i wstał, otarł druga, czystą ręką kolano ze śniegu i wsiadł do tramwaju, który własnie podjechał.
W tramwaju zaczął wycierac zakrwawioną rękę, widział jak ludzie na niego patrzą z odrazą, jedna z matek odwrócił swojej córce głowe by na to nie patrzyła... Ręka nie była tak brudna by zwrócic uwage wszystkich wokól siebie ale takie miał wrażenie... Tak bardzo chciał już nie być... ale zapomniał że jutro znów wrzuci 70 groszy i znów posłucha kierując się do domu "Fragile"...
Dodaj komentarz