Rozstanie / Korn unplugged 2007
Dziś o dwóch rzeczach. Troszkę niewiele bedą mieć ze sobą wspólnego ale obie są tak zwanym "gorącym tematem" więc grzechwem byłoby o nich nie napisać.
Sprawa 1.
No cóż... po wspólnym ublizaniu sobie i obrzucaniem wyzwiskami ja i moja wieloletnia przyjaciółka postanowilismy pójść własnymi drogami. Podalismy sobie ręce (może nie dosłownie...troszkę czulej) i życzylismy powodzenia w dalszym zyciu i zawodowym, i osobistym. Smutne to to ale zdrowe. I z pożytkiem dla tych co kocham. Powodzenia.
Sprawa 2.
Ta płyta to chyba największe osiągnięcie unplugged od czasów Nirvany. Wręcz fenomenalna aranzacja thrashowych kawałków, wspaniali goscie (Amy Lee z Evanescence w kawałku "Freak on a leash - bajka, The Cure w encore Make me bad & In between days, szkoda że bez cudownego wstępu na akustyku- arcydzieło) oraz cover zespołu Radiohead - Creep. Najlepsze na razie moim zdaniem jest otwarcie płyty w postaci "Blind". Co tu dłużej mówić, fani do sklepów a skąpcy odpalać BitComety i starać się o płytę. POLECAM.
Dodaj komentarz