piąty kwietnia dwa tysiące sześć
I kiedy już wszystko zaczęło się pomału układać... kiedy tak naprawde krawędź zaczynała być naprawde w bezpiecznej odległości, nastąpiło uderzenie z najmniej oczekiwanej strony... od najbliższych. Z jednej strony podły szantaż, z drugiej brak możliwości dogadania się jednej strony z drugą, a z trzeciej nieumiejętność dogadania się jednej osoby ze mną... Naprawde zaczynam żałować ogromnej ilości pieniędzy zainwestowanej w to wszystko... Jedynie chyba najblizsza mi osoba nie pozwoliła mi podupaść na duchu... no i oczywiście garstka znajomych, którzy dzielnie upijają mnie co jakiś czas aby myśli me kotłowały się tylko wokół poprawnego wyboru autobusu nocnego i szczęśliwego powrotu do domu. Czy można jednak iść tak dalej bazując tylko na tym...? Pewnie niedługo się o tym wszyscy dowiemy...
(powyższa notka spowodowana została lekkim dołem oraz nagromadzeniem przykrych informacji z samego rana co oczywiście nie oznacza, że jest zmyślona...)