Ciężko...
Chyba wieczory zaczynają mnie pomału przerastac... karta kredytowa korci... tak samo jak zawartość buta zimowego w szafie...nic z tego nie będzie...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
Chyba wieczory zaczynają mnie pomału przerastac... karta kredytowa korci... tak samo jak zawartość buta zimowego w szafie...nic z tego nie będzie...
Dzis mija 12 lat odkad pewien nastoletni chlopiec wzial do reki dlugopis i stworzyl jeden z najpiekniejszych tekstow jakie kiedykolwiek mialam okazje uslyszec. Piekno bije z kazdej literki i kazdej nutki. Dzieki za "In Your Eyes".
Noc ma właśnie ropocząć
Ciche polowanie na me sny
Chmury na niebie
Żadnego znaku, czy jutro przyniesie nadzieje
Tylko gasnące światła...
Teraz czuje...
Czy to możliwe?
Ceremonia w mym sercu właśnie się zaczyna
Czuję coś, czego nie rozumiem
Czy to miłość?
Milczałem zrozpaczony, samotny jak głaz
Przerażony jak dziecko w obliczu burzy
Zgubiony w obietnicy jarzącego się neonu
Nie zależy mi na niczym
Noc była jasna, noc była ciepla
A liście i ziemia suche
Nie zanosiło się na deszcz
Tonąc w tłumie
Zajrzałem nagle głeboko w twoje oczy
I znów poczułem, że żyje ...
Teraz zrobię wszystko po swojemu
Chcę widzieć, jak to rośnie w moim sercu
Teraz już nie odpuszcze
Nigdy nie pozwolę temu zginąć
Tysiące płomyków w każdej iskrze
Teraz mogę zamienić wodę w wino
Tuż nad rzeka
Czekam na noc
Pragnę ujrzeć Twoje oczy wśród dalekich gwiazd
Żyję nadzieją, że ujrze je teraz
Ujrzałem Cię zagubioną, hen na niebie
Ujrzałem Cię dziś
Nigdy nie pozwolę Ci odejść
Była dla mnie Świetym Mikołajem
Obdarowała mnie miłością nowonarodzonego dziecka
Sprawiła, że zrozumiałem swoje lęki
Sprawiła, że nie zrezygnowałem z marzeń
Była moją najsłodszą Julią
Z dawno zapomnianej opowieści o miłości
Sprawiła, że zrozumiałem swoje leki
Sprawiła, że nie zrezygnowałem z marzeń
Późną nocą księżyc świeci jasno
A wiatr nie popędza kogucika na dachu
Wilgoć pokrywa liście, nie śpi nic
A strach jest jak daleki uśmiech
Zamazany i nieprawdziwy
Śpię chroniony biciem twego serca
Dzisiejszej nocy dziecieca nadzieja
lśni w Twoich smutnych oczach
Dzisiejsza noc wydaje się być wiecznością
Teraz mogę Ci powiedzieć co czuje
Mogę powiedzieć, co jest prawdziwe
Nadszedł nasz czas
Czas na uśmiech i łzy
Bo wiem co kryje się w Twoich oczach
Ceremionia właśnie się zaczyna
Wiem, że to miłość
I właśnie miłość znalazłem
W Twoich oczach
RMF 6:37 poniedziałek:
Witek Lazar pyta Tomka Olbratowskiego (próbując zagaić o radiowy konkurs): Co to jest tysiąc na godzinę? :)
Tomek: ilość sympatyków premiera w lubuskiem?
Bardzo miłe zaskoczenie... "99 problems", "Encore", "Bombastic" i bardzo ciekawy, naprawde bardzo repertuar solowej wokalistki, której życzę dużo szczęścia i powodzenia w dalszej pracy, a Piotrkowi dziękuje za udostępnienie swoich fotek...
Dziś, czyli w piątek 8 września trafiłem na ciekawą stronkę o tytule "Jest lirycznie". Z czystej ciekawości zajrzałem czy faktycznie tak jest. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu na piątej podstronie znalazłem wspaniałą interpretację tekstu Roberta Smith'a z najlepszej płyty na świecie tj. z "Disintegration". To opis choroby na jaką cierpi podmiot liryczny całej płyty i jako, że stanowi ta piosenka wprowadzenie do NAJLEPSZEGO UTWORU NA ŚWIECIE (tyułowy deszcz to ten sam z tej burzy) to nie można nie udostępnić go do przesłuchania.
Kto chce niech czyta i słucha, kto nie, spierdala :)
Modlitwy o deszcz
Miażdżysz mnie
Chwytasz mnie
I ściskasz mnie
Aż braknie tchu
Rozdzierasz mnie
Chora świadomość
Beznadziei
I modlitwy o deszcz
Tracę oddech
Krztuszę się kurzem
I nigdzie światła,
Wszędzie pustka
Szarzeją godziny wypełnione
Zbrodniami na czasie
I modlitwami o deszcz
Przebijasz mnie
Zaciskasz dłonie
Uścisk tak prosty,
Tak tępy, że ginę
Dusisz mnie
Spowijasz mnie
Beznadzieją
I modlitwami o deszcz
Rozpadam się
Pełzam w kurzu
I nigdzie blasku,
Lecz ponure
Znużone godziny wypełnione
Zbrodniami na czasie
Oczekiwaniem
Na deszcz
by Kyo.
Kolega poprosił mnie wczoraj o ranking polskich płyt wydanych w tym roku, bo chciał sobie coś kupić. Poprosiłem o czas do namysłu. Oto i on:
1."Floydzi w Polsce - najpierw Waters potem Gilmour" grzmiały nagłówki gazet w całej Polsce. Nic więc dziwnego, że sierpień to miał być ten miesiąc. Raz, że spełnionych marzeń, dwa, że w końcu upragniony urlop. (Ta pani, która miała mi zawadzać, jak się okazało zawadzała ino na początku, potem się dostosowała). Ale wracając... Piątek 25, Poznań, prognoza - deszcz jak chuj, na całe szczęście deszczu nie było i chuja też nie... "Ca Ira" traktowała mocno o historii, od Rewolucji Francuskiej, przez Noc Październikową, zahaczając o Powstanie Styczniowe na Warszawskim kończąc (to ta niespodzianka) ale jak reżyseruje Polak (Józefowicz) to jak by to nie było wpleść od siebie coś musiał. Opery...to jest gatunek muzyczny taki że ...o kurwa mać...ale kto widział zapewne mile się rozczarował. Pokazy świateł, wspaniała choreografia, dobry solista, wspaniały chór, piękna aranżacja orkiestry. Jeszcze popracowałby nad płynniejszym angielskim (ten solista) i może połowa ludzi by coś z tego show zrozumiała. Ale Polacy to taki naród że klaszczą jak ktoś ładnie skoczy, zrobi salto lub pierdolnie jakiś fajerwerk a opere mają w dupie. Smutne ale własnie tak reagowali. Cztery plus.
Sobota, 26 Gdańsk. Prognoza- deszcz jak chuj, deszczu nie było bo to stocznia, a chuj był co prawda niewielki ale był. Opaski wymieniamy na bilety, bilety na opaski, czy jedno i drugie. Śmiech na sali. Akcję "wypierdol wszystko z torby" kilkakrotnie znam tylko z opowieści ale też niezła. Akcja "proszę pokazać telefon" to był już szczyt. "Ależ proszę pana tu można podłaczyć aparat, koniecznie wyłączyć telefon i wyjac baterie, za blisko wzmacniacza i może pierdzieć"
Pierdziało i tak, ludzie z 50 rzędu to potwierdzą. Dolby Pierd to technologia prosto ze Stoczni Gdańskiej. Po 21 wyszedł. Dziadzio kurwa, i banda dziadziów za dziadziem. No ale to przecie profesjonaliści. "Breathe" - oooo dobrze się zaczyna, może poleci całym "Darkiem...", potem "Time" i kurwa konsternacja, jak mozna ominąć "On the Run" ?? Przebrzmiało "Time" i to czego wszyscy się obawiali - teraz zaśpiewam utwory z mojej najnowszej płyty "On an Island" obudzcie się za godzine... Pan Preisner kreowany na gwiazdę tego show momentami przypominał pojebanego dyrygenta, który znalazł się przypadkiem na tej scenie i co gorsza jest niewidzialny bo orkiestra Go chyba nie widziała i grała swoje. A może w ogóle nie grała? Ktoś mi rzekł, że w ogóle jej nie słyszal.
Częśc ludu się ocknęła na Floydowskiej częsci koncertu i było ciut lepiej. Tylko CIUT !!! Solo z "High hopes" popsuło całe wcześniejsze starania zespołu, Gilmour postanowił poimprowizowac sobie na gitarze ale chyba nie uprzedził zespołu, że ma taki zamiar, bo Wright gonił Go jak mógł na klawiszach, z marnym skutkiem, zresztą tak samo ze śpiewaniem :) Wright'owi mówimy stanowczo NIE jeśli chodzi o śpiewanie !!! Potem tylko poprawne wykonania i pare laserków odbitych kieszonkowymi lusterkami. Smutne bo "Ich troje" miewali lepszą oprawe świetlną. Dobry bis w postaci "Comfortably Numb" z dwiema pomyłkami w drugim solo i koniec i do domu hołoto zerżnięta w dupe na cenie biletu za przeciętne show. Trzy plus, albo nawet trzy...