Apteka...
Dziś, to jest w niedzielę, będąc w ciężkiej agonii zostałem oddelegowany przez łobuza będącego w jeszcze cięższej agonii po elementy zabezpieczające bieliznę przed pobrudzeniem w cięzkich dniach kobiety czyli podpaski. Wszedłem do apteki, sprzedawała miła pani (młoda, nawet niebrzydka), a zaraz za mną weszły dwie nastolatki. "Zajebioza"- pomyslałem, ale nic tam, kupujemy!
Ja: Dzień dobry (sztuczny uśmiech), poproszę podpaski...
Pani: Dzień dobry (szczery uśmiech), jakie?
Ja: ...
Pani: Duże, średnie, małe? Wie pan jest duży wybór...
Ja: ...Wiem... ale nie wiem...(chichot tych małych picek za mną)
Pani: Ze skrzydełkami, bez, typu string, czy zwykłe
Ja: ... (taaaaaaak franco, poniżaj mnie dalej...)
Pani: Jak mam panu to wytłumaczyc? Może tak... Duże kap czy małe kap? (rozczuliła mnie swoim zaangażowaniem w doborze podpasek)
Ja: ... (jeszcze słowo i Cie zajebie przez tę dziurke w szybie) Wie pani co... niech mi pani da duże, srednie i małe, na wszystkie rodzaje kap, jakies tampony te z rowkami, wkładki higieniczne i ja już sobie pójde
Pani: Prosze bardzo...
Ja: Do widzenia (franco!)
Pani: Do widzenia (laiku!)