Garść wspomnień
Pamiętam, całkiem dobrze pamiętam ten jesienn, deszczowy dzień kiedy w Poznaniu w roku 2003 zebrała sie paczka ludzi w koszulkach Marillion. Odsłuchaliśmy "Script for a Jester's tear", "Misplaced Childhood", "Clutching at Straws" i "Fugazi". Pamiętam że Tańka nie miała wtedy stanika :) Pojechaliśmy wtedy razem, jak wszystko co kiedyś robiliśmy razem (no może nie wszystko). Ja, T i D. (W ten sposób łatwiej mi się wyrażać o Nich). Pamiętam też, że głównie dominował tam Marillion Fish'a przez co D. o mały włos nie został zlinczowany kiedy po ostatnim kawałku - bodajże "Childhood's End" zabrał głos... i skrytykował tych wszystkich ludzi, za ignorancję i hipokryzję. Za to, że spotkaliśmy się tu by czcić Marillion a nie Fisha, czy ludzie na zjazdach Floydów czczą tylko Barrett'a? Nie, byli Flojdzi Baretta, Watersa i Gilmoura. Każdy etap ma swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników. I On też rzekł że do Fisha Mu bliżej, że tęskni za teatralnym i dramatycznym śpiewaniem Fisha, tęskni za "Lavender" i za innymi, ale Fish śpiewa teraz już "Cliche" a nowy vocal Marillionu - S. Hogarth śpiewa "Easter" i "Beautiful". I puscił nam "Easter" - drugi utwór z 1 płyty po odejściu Fish'a, ukazując wielowątkowość utworu i podział na 3 zasadnicze części (1- melodia !!!! ten śpiew brzmiał mi w uszach przez całe lata, te zwrotki, ten refren, baja... 2-solo Rothery'ego, to trzeba usłyszeć trzeba trzeba trzeba, 3-zakończenie takie nawet w stylu Fisha) Powiem tylko że piosenka zebrała owacje na stojąco. Oto i ona (na żywo-super wykonanie, jakośc licha ale znając tytuł można posłuchać oryginału - tez z jutjuba. Wybaczcie chaotyczność (pisze to w pociągu) - ku pamięci D. :)
P.