Jutro...
minie sześć lat...
- sześć lat odkąd umiem to odczuwać...
- sześć lat odkąd umiem o tym myśleć...
- sześć lat odkąd umiem to wyrażać...
sześć lat... i co z tego...?
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
minie sześć lat...
- sześć lat odkąd umiem to odczuwać...
- sześć lat odkąd umiem o tym myśleć...
- sześć lat odkąd umiem to wyrażać...
sześć lat... i co z tego...?
...dodać bo nie byłbym sobą...(pisownia zachowana naturalnie)
<amanda99> siemaaa, z kad klikaci??????
24 września br cała Polska przeżywała swoje święto, bo oto przyjechał na darmowy koncert pan Gordon Matthew Sommer czyli Sting. Co się działo przed koncertem nie ma sensu opowiadać bo to co przed każdym. Poprzedziły go dwa blade supporty w osobach Kayah (jakoś Jej nie lubię) i Tomka Makowieckego (być może paraliż grania przed kimś takim). Sting przyjechał bez Ryana Fraser'a przez co Polska nie zobaczyła na żywo Englishman in New York. Poza tym z dwoma wspaniałymi gitarzystami Dominic Miller'em i Lyle Workman'em oraz Josh Freese'm, który nadawał rytm stupięćdziesiętnotysięcznemu tłumowi na Służewcu.
Zaczęli najlepiej jak mogli. Message in a bottle wykrzyczał każdy kogo dałoby się usłyszeć (panowie z Orange !! to do Was, takiej fuszerki z nagłośnieniem jeszcze nie było, w trzecim rzędzie jeszcze było ładnie ale w setnym ponoć tragedia) Nat maj prablem zresztą. Message przeszedł łagodnie w Demolition man, którego już nie wszyscy znali. A szkoda bo to przecie klasyk. Co chwila Gordon pokrzykiwał "helloł" i "łorsiawa" a zgromadzeni w stolicy byli w siódmym niebie. Spirits in a material world zaskoczył mnie o tyle, że znowu nikt nie znał przeboju z drugiej części Ace'a Ventury. Ech ta Warszawa... jak kogoś zapraszają to mogliby się przygotowac...
Drugie ciary zafundował mi Gordon gdy usłyszałem Synchronicity II (pierwsze na Message) i to już wył cały tor wyścigowy. Potem The Hounds of Winter (takie sobie) i If I ever lose my faith in You znowy usłyszało pół stolicy. I co? I powiedzmy, że zastój Driven To Tears, Heavy Cloud No Rain i Invisible Sun nawet nie powiem jak brzmiały. Why should I cry for You przypomniał czemu Sting pisze najlepsze ballady, to samo Fields of Gold (ciary nr 3).
A Day In A Life poprawny aczkolwiek znowu mniejsze doznania werbalne.The Soul Cages połaczył się z King Of Pain i powstał najlepszy mix tego wieczoru. Voices Inside My Head odbyły sie praktycznie bez muzyki (Sting zaczynał a tłum kończył - fenomenalnie było to słychać). When The World Is Running Down można powiedzieć że sie odbył bo stanowił tylko preludium do Roxanne, ze względu której co najmniej połowa ludzi tam przybyła (no nie Luke?). To była euforia, mistrzostwo i wirtuozeria. Nie to co Jarre... bo On stawia na widowiskowość, nie była to też półnaga gwiazda jak Mandaryna i Doda tylko ubrany po szyje (nawet szal miał) wielki artysta, który porwał publikę siła głosu i swoją nieodłączną basówką. Po niej Desert Rose wykonany tylko na jeden głos ale też bardzo bardzo mi się podobało. Next to You dziś już nie pamiętam. Ale jak w przypadku Roxanne było to tylko preludium do Every Breath You take. Tutaj naprawde darł się kto mógł. Kilkunastokrotne "I'll be watching You..." zwieńczyło koncert. Jak to? Bez bisu? A gdzie moje Shape of my heart, gdzie moje Fragile?
I wtedy wrócił... bez BASÓWKI!! Z głośników popłynęły pierwsze dźwięki Fragile, a z moich oczu łzy... bo... "deszcz tak czy siak powie jak bardzo delikatni jesteśmy". Ogólnie piątka plus w skali 1-6 za widoczne uchybienia w organizacji. Kończąc powiem że zobaczenie koncertu Stinga to początek i koniec moich muzycznych ambicji, i nie ma to tamto...
Kolejny brylancik z płyty "Away from the Sun". Naprawde fenomenalnie się tego słucha... dla fanów poprzednich utworów oczywiście...
Tekst:
I hope you’re doing fine out there without me
‘Cause I’m not doing so good without you
The things I thought you’d never know about me
Were the things I guess you always understood
So how could I have been so blind for all these years?
Guess I only see the truth through all this fear,
And living without you…
And everything I had in this world
And all that I’ll ever be
It could all fall down around me.
Just as long as I have you,
Right here by me.
I can’t take another day without you
‘Cause baby, I could never make it on my own
I’ve been waiting so long, just to hold you
And be back in your arms where I belong
Sorry I can’t always find the words to say
But everything I’ve ever known gets swept away
Inside of your love…
And everything I had in this world
And all that I’ll ever be
It could all fall down around me.
Just as long as I have you,
Right here by me.
As the days grow long I see
That time is standing still for me
When you’re not here
Sorry I can’t always find the words to say
Everything I’ve ever known gets swept away
Inside of your love
And everything I had in this world
And all that I’ll ever be
It could all fall down around me.
Just as long as I have you,
Right here by me. x2
czyż nie...? No bo jak to wytłumaczyć?
Lato się skończyło... tak mniej więcej wyglądało na mojej działce...naturalnie prosze sobie kliknąc aby obejrzec.
Wspaniały wiatraczek, który pokazuje siłę i kierunek wiatru na ogołoconej jabłonce. Genialnie zresztą wykadrowany.
Maskotka rodziny - Tequilla, czteromiesięczny pojeb
Tu sie zmywa gary po kazdej imprezie (pare kwiatków też się dorzuciło), niektórzy nawet się w tymże brodziku topili. Prawda Rudeńki?
Róg Obfitości. A tak naprawdę wymyślna doniczka dla pelargonii.
Starannie pielęgnowane "pole imprezowe" gdzie niejeden i niejedna tracili głowę oraz władzę w nogach.
No i obie maskotki rodziny na jednym zdjęciu. Czasem zachowują się jak siostry...
Jezu luknijcie...
...mocno proszę o wybaczenie braku kolejnych wpisów ale trochę zmienil mi się harmonogram dnia...
PS "Klucz do koszmaru" vel "Skeleton Key" to szmira i nie oglądać.